Komórki macierzyste potrzebne do naprawy uszkodzonego mózgu można by wciągać nosem -informuje "New Scientist".
Natomiast nos to miejsce, w którym włókna węchowe będące w zasadzie przedłużeniem mózgu stykają się ze światem zewnętrznym. Włókna przechodzą przez maleńkie otworki w blaszce sitowej, w górnej części jamy nosowej. Skoro mogą się tamtędy dostawać do mózgu białka, wirusy czy bakterie, dlaczego by nie komórki macierzyste?
Zespół Lusine Danielyan ze szpitala uniwersyteckiego w Tybindze przeprowadził doświadczenia z roztworem znakowanych fluorescencyjnie komórek macierzystych. Po podaniu ich do nosa myszy komórki przedostały się do opuszki węchowej i zaczęły migrować coraz dalej do mózgu. Jeszcze lepsze wyniki uzyskano, podając najpierw do nosa enzym hialuronidazę, który rozluźnia połączenia między komórkami nabłonka. Jeśli podobne wyniki da się osiągnąć u ludzi, być może w przyszłości komórki macierzyste będą stosowane w formie kropli do nosa. Na razie specjaliści obawiają się jednak, że komórki macierzyste mogłyby się dostać w takie rejony mózgu, gdzie nie są potrzebne i spowodować tam powstanie guzów nowotworowych. (PAP)