W kurzu z kabiny rejsowego odrzutowca naukowcy odkryli rekordowe stężenie polibromowanych eterów difenylowych (PBDE), substancji zwiększającej odporność przeciwpożarową różnych materiałów.
Nie ma dokładnych danych dotyczących ludzi, ale zwierzęta, które żyły w kontakcie z tą substancją miały problemy z tarczycą i wątrobą - donosi "Enviromental Science & Technology".
Odkrycia dokonano przez przypadek. Podczas powrotnej podróży z Oslo do Zurichu doktor Andreas Gerecke ze Szwajcarskiego Federalnego Laboratorium do Spraw Testowania Materiałów i Badań pobrał próbkę kurzu z kieszeni fotela lotniczego i po powrocie do macierzystego laboratorium przeprowadził serię analiz, by zidentyfikować skład chemiczny "lotniczego" kurzu.
Testy wykazały rekordowe stężenie polibromowanych eterów difenylowych, substancji, która choć nie jest oficjalnie określona jako toksyczna i rakotwórcza, to jednak została sklasyfikowana przez EPA - ang. Environmental Protection Agency, jako potencjalnie rakotwórcza. W pobranej z kabiny pasażerskiego odrzutowca próbce kurzu na każdy gram "brudu" przypadało do 160 mikrogramów PBDE.
Fakt, iż w kabinie samolotu odnaleziono tak wysokie stężenie PBDE wynika z dużej ilości materiałów syntetycznych zastosowanych w konstrukcji kabiny i jej wyposażenia, których łatwopalność została zmniejszona za pomocą tej substancji. Według naukowców kurz jest głównym "magazynem" polibromowanych eterów difenylowych, a wraz z kurzem substancja ta jest wdychana do ludzkich płuc, skąd wnika do tkanek. Osoby często podróżujące samolotami właśnie w kabinach odrzutowców narażone są na największe stężenie toksycznego PBDE. (PAP)