Według najnowszych badań, opublikowanych piśmie "Molecular Psychiatry", badanie krwi może pomóc celnie identyfikować osoby cierpiące na depresję.
Analiza poziomu 9 związków w próbkach krwi można celnie odróżnić pacjentów cierpiących na poważną depresją (tzw. dużą) od osób bez tego schorzenia.
Współautor pracy George Papakostas powiedział, że tradycyjnie, diagnoza dużej depresji i innych zaburzeń psychicznych jest stawiana na podstawie objawów opisywanych przez pacjenta, ale dokładność tej procedury jest bardzo różna i często zależy od doświadczenia i możliwości lekarza prowadzącego diagnostykę. Dołączenie obiektywnego testu biologicznego mogłoby poprawić celność diagnozy oraz śledzić odpowiedź poszczególnych pacjentów na leczenie.
Wcześniejsze próby opracowania testów na depresję opartych o pojedynczy składnik chemiczny z krwi lub moczu nie prowadziły do powstania wystarczająco czułych i specyficznych metod. Czułość testu oznacza jego zdolność do rozpoznawania wszystkich chorych osób jako chorych, a swoistość – do wykluczania schorzenia u osób zdrowych.
Nowy test polega na pomiarach we krwi 9 związków, tzw. markerów. Są to substancje powiązane m.in. z procesem zapalnym (np. rozpuszczalny receptor dla czynnika nekrozy nowotworów alfa - TNF-R2), rozwojem i przeżyciem neuronów (np. czynnik wzrostu neuronów pochodzenia mózgowego - BDNF) oraz interakcjami między kluczowymi strukturami mózgu zaangażowanymi w reakcję na stres i inne procesy (np. hormon stresu kortyzol). Na tej podstawie wylicza się sumę punktów od 1 do 100, która odzwierciedla prawdopodobieństwo depresji u osoby badanej, przy czym depresję oznacza wynik 50 lub więcej.
Przebadano 36 pacjentów, u których zdiagnozowano dużą depresję oraz 43 pacjentów bez tego schorzenia (tzw. grupa kontrolna). Średni wynik testu dla osób z diagnozą depresji wynosił 85, podczas gdy dla osób z grupy kontrolnej – 33.
Wyniki badań wykazały, że u 33 spośród 36 pacjentów ze zdiagnozowaną depresją wynik testu potwierdził schorzenie, podczas gdy w grupie kontrolnej błędny wynik wskazujący na depresję uzyskało 8 osób.
Następnie, badania powtórzono wśród 34 osób.
Na podstawie wyników uzyskanych łącznie w dwóch badaniach naukowcy wyliczyli, że test ma ok. 90-cio procentową czułość i 80-cio procentową swoistość.
Zdaniem Papakostasa, wyniki te wskazują, że stan zapalny - który odgrywa ważną rolę w rozwoju wielu poważnych schorzeń – przyczynia się też do depresji. Ekspert zaznacza jednak, że by zweryfikować faktyczną przydatność nowego testu w diagnostyce depresji konieczne jest przeprowadzenie szerzej zakrojonych badań.
Badacz liczy, że w przyszłości test pozwoli też przewidywać odpowiedź pacjentów na terapię i wybierać najlepszy dla nich sposób leczenia.
„Może być trudno przekonać pacjentów o potrzebie poddania się terapii na podstawie wyników czegoś w rodzaju ankiety, stosowanej obecnie do klasyfikowania objawów depresji, o których informują sami chorzy" – mówi współautor pracy dr John Libello z firmy Ridge Diagnostics, która sponsorowała badania nad testem. Jak ocenia ekspert, biologiczny aspekt nowego testu może pozwolić pacjentom spojrzeć na swoją chorobę jako na schorzenie uleczalne, a nie tylko źródło zwątpienia w siebie i stygmatyzacji. (PAP)