Doping coraz bardziej ryzykowny

Sportowcy coraz bardziej ryzykują zdrowiem,
poszukując środków niewykrywalnych w rutynowych badaniach antydopingowych - informuje "New Scientist". Zawodowi sportowcy, zamiast łatwych do wykrycia sterydów, wybierają substancje takie jak hormon wzrostu - niemal niewykrywalne, ale bardzo ryzykowne.

Hormon wzrostu jest w naturalny sposób produkowany przez nasz
organizm. Pobudza wzrost nowych komórek mięśniowych i zwiększa
wytwarzanie insulinopodobnego czynnika wzrostowego. Ten z kolei
wpływa na mięśnie, nerwy, chrząstkę, kości i płuca.

Jednak można też przyjmować hormon wzrostu w formie preparatów,
często pozyskiwanych z ludzkich zwłok - by podnieść jego poziom we
krwi od 5 do 10 razy. Daje to ogromny wzrost formy, ale w dłuższej
perspektywie zagraża życiu. Pojawia się zapalenie stawów,
niewydolność krążenia, powiększają się ręce, stopy i żuchwa. W
dodatku pochodzący ze zwłok hormon może być zanieczyszczony i
doprowadzić do śmiertelnej choroby Creutzfeldta-Jakoba - podobnej
do sławnej zwierzęcej choroby szalonych krów.

Choć podczas igrzysk olimpijskich w Turynie liczba badań
antydopingowych wzrośnie, w przypadku hormonu wzrostu są one mało
skuteczne - substancję da się wykryć tylko do 20-30 godzin od
wstrzyknięcia.(PAP)



Polityka Prywatności